
Staż w międzynarodowych strukturach, sukcesy drużyn narodowych, pozycja federacji – to zasadnicze elementy decydujące o wyborze do najwyższych godności w każdej międzynarodowej organizacji, nie tylko sportowej. Które z tych kryteriów zadecydowały o wyborze Pana na wiceprezydenta CEV?
Każdy w jakiejś części. Bez wątpienia nie przemawiał za mną staż, ale przez ponad siedem lat obecności na arenie międzynarodowej moje działania były bardzo intensywne, a ich rezultaty wymierne. Koledzy z innych federacji mają także szacunek dla sukcesów naszych reprezentacji, organizacji widowisk sportowych i popularności oraz pozycji polskiej siatkówki jako biznesu. Niewątpliwie pomogła też znajomość języków obcych. To pozwala na skuteczniejsze działania mediacyjne i dyplomatyczne.
Jakie będą Pańskie obowiązki i kompetencje?
W grudniu spotykamy się w Warszawie, aby ustalić szczegółowy podział zadań. Interesują mnie kwestie związane z marketingiem i promocją siatkówki tak w skali europejskiej, jak i światowej.
Czy prawdą jest, że wiceprezydent CEV ma zagwarantowaną wiceprezydenturę w Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB)?
Niezupełnie. Ten okres w FIVB jest przejściowy. André Meyer, prezydent CEV, aspiruje do godności szefa światowej siatkówki. Jeśli tak się stanie, zastąpi go Aleksandar Boricić, wiceprezydent europejskiej konfederacji. Po raz pierwszy w historii Kongres Europejski miał prawo wybrać do zarządu FIVB przedstawicieli z własnego grona. Dla kandydatów bardzo ważny był etap wyboru. Ja już zostałem wybrany w pierwszej turze, z drugim wynikiem, a były trzy tury. Nie wdając się w szczegóły proceduralne, daje mi to spore szanse, aby zostać jednym z pięciu wiceprezydentów FIVB. Poczekajmy jednak do 2012 roku, kiedy odbędą się wybory. Jako organizator mistrzostw świata w 2014 roku, jedno miejsce w zarządzie FIVB mamy już zagwarantowane.